środa, 6 lipca 2011

W rok po wyborze prezydenta, a nawet więcej

GRA POZORÓW I SAMODZIELNOŚCI, IM WYBORY PARLAMENTARNE BĘDĄ PÓŹNIEJ TYM GORZEJ DLA PO

Formalnie rok temu Bronisław Komorowski został wybrany na pierwszego obywatela Polski, faktycznie funkcję objął dnia 10 kwietnia, gdy nie była jeszcze potwierdzona zgodnie z polskim prawem śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przejęcie władzy należnej głowie państwa przed potwierdzeniem formalnym śmierci urzędującego prezydenta było oczywiście naruszeniem konstytucji, ale oczywistą, oczywistością jest, że spece od mącenia nam w głowach ''mają co do tego wątpliwości''. Jakby tego było mało, to milczy się, choć trzeba koniecznie zwrócić uwagę na art. 131 konstytucji.

W rocznicę wyboru Bronisława Komorowskiego na prezydenta warto zastanowić się nad kondycją polskiego wyborcy, nad stawianymi politykom wymaganiami lub bardzo często brakiem wymagań, akceptowaniu wszelkich zachowań, nawet tych nieodpowiedzialnych, naruszających prawo, byle mieć święty spokój, nikomu się nie narazić.
Byle do władzy, to naczelny cel elit politycznych, bo władza dla polityków jest najważniejsza.

Aby tak było jak jest, oczywiście trzeba bardzo skutecznie oddziaływać na ludzi, by nie wierzyli w możliwość zmian, by się bali uczestniczyć w życiu publicznym. Efekty działań są bardzo pozytywne dla ludzi władzy, choć wydaje się, że nie koniecznie trwałe i stabilne, i tu jest problem. Tacy lub inni Zbuntowani Obywatele mącą lokalnie święty spokój ludziom władzy. Czytają nie wiedzieć po co konstytucję, wichrzyciele!
Kilka miesięcy temu do polskiej opinii publicznej docierały wiadomości, że ogromna liczba obywateli jest podsłuchiwana.
Może to jest przypadek, ale niezależnie od aparatu, którego używam, kilka tygodni temu wymieniłam na nowy, trzeszczy i huczy na linii mojego telefonu. Może i mnie biorą jakieś fobie? Strach ma wielkie oczy.
Kilka dni temu opisywałam nasze przygody z policją. Jak panowie naruszyli nasz spokój w Boże Ciało, to zirytowana zadzwoniłam do dyżurnego ruchu. Huk na linii był niesamowity, że policjant zapytał: co się u mnie dzieje? Oczywiście nic się nie działo. W pokoju byłam sama, nie było włączone żadne urządzenie, cisza i spokój, tylko na linii telefonicznej były huki i trzaski.

I jak tu się nie bać, nie mieć fobii, gdy walczy się z bezdusznym aparatem państwa, gdy pisze się bardzo odważne teksty? Przecież ludziom władzy nie jest na rękę, byśmy pisali odważne teksty, byśmy wygrywali w sądach, czyli zakłócali im święty spokój, który tak uwielbiają.

Bezkarnie naruszać prawo, w tym mieć w głębokim poważaniu prawo proceduralne, uprawiać samowolę - to jest to, co większość ludzi reprezentujących władzę w Polsce, uwielbia najbardziej.

Generalnie mam bardzo pozytywny stosunek do ludzi, nie mam jakiś uprzedzeń osobistych do Bronisława Komorowskiego, co nie zmienia faktu, że mam przekonanie o tym, iż Bronisław Komorowski ma swoje bardzo niechlubne zasługi w utrwalaniu chorego porządku rzeczy w Polsce. Obecny Prezydent od lat funkcjonuje w polityce, pełnił różne ważne funkcje we władzy wykonawczej (rząd) i ustawodawczej (Sejm), budował i utrwalał obecny sposób rządzenia krajem.

Pogarda dla prawa, w szczególności proceduralnego stała się znakiem rozpoznawalnym obecnych władz Polski, zarówno tych ustawodawczych, wykonawczej jak i sadowniczej. Bronisław Komorowski nie wykazał się jakąś szczególną wrażliwością na bezprawie w Polsce.


W rocznicę formalnego wyboru Bronisława Komorowskiego na prezydenta, gdy tłumy mu ufają dla otrzeźwienia trzeba wylać kubeł zimnej wody na część Polaków.

W interesie nas wszystkich, w interesie Polski jest aby na określone stanowiska wybierać ludzi z odpowiednim przygotowaniem, odpowiednimi kwalifikacjami i predyspozycjami osobowościowymi.

Prezydentem powinien być człowiek, który ma ponadprzeciętną wrażliwość na potrzeby zwykłych ludzi i Polski, nie jest rozrzutny, nie trwoni publicznych pieniędzy. Prezydentem powinien być ktoś, kto czuje różne sytuacje społeczne, wie co powiedzieć, jak się zachować, jak wzbudzić sympatię do siebie i kraju.

Z całym szacunkiem, ale prezydent Komorowski ma za sobą epizody, które świadczą o tym, że ma bardzo swobodny stosunek do owoców naszej pracy, czytaj publicznych pieniędzy. Potrafił przegadać wraz ze swoimi współpracownikami przez telefon ogromne, publiczne pieniądze (coś ok. 150000 zł przez rok), to są takie pieniądze, że wielu Polaków musi na taką kwotę pracować przez kilka lat. A doniesienia prasowe z przed kilku tygodni, że utrzymanie prezydenta Polski, kraju ze znacznie mniejszą  liczbą ludności niż królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej kosztuje więcej niż królowej Wielkiej Brytanii?

Bezkrytyczne zaufanie, ślepa miłość są typowe dla większości Polaków, mają ogromny wpływ na polskie życie publiczne. Ludziom nie przeszkadza rozrzutne życie na ich koszt funkcjonariuszy publicznych, mało kogo dziwi i razi notoryczne naruszanie prawa.

Nie rozumiem, dlaczego Polacy nie chcą podnieść poziomu rządzenia Polską, dlaczego Polacy nie zwracają uwagi na predyspozycje i kompetencje ludzi wybieranych do pełnienia określonych funkcji?

Przez chwilę skonfrontujmy to, co stało się 10 kwietnia 2010 r. w zakresie przejęcia władzy z konstytucją. Jak było mam nadzieję, że większość pamięta. Około godziny 10 z publicznej telewizji dowiedzieliśmy się, że Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski postanowił przejąć władzę prezydenta.

ART. 131 KONSTYTUCJI ROZSTRZYGA:
''1. Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu  niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej''.

Pierwsze zdanie prawa zostało przeczytane, a co z kolejnymi? Czy Bronisław Komorowski miał prawo przejąć władzę, a może powinien był poczekać na powierzenie jej przez Trybunał Konstytucyjny? Czy mogą tu być jakieś wątpliwości? Dlaczego tak zwani fachowcy, specjaliści nie czytają podstawowych przepisów prawa? Co się z nami, Polakami dzieje?

Takie sprawy można mataczyć przez rok, dwa, a może trochę nawet dłużej. Historia jednak musi zweryfikować to, co stało się 10 kwietnia 2010 r. w Polsce, w zakresie przejęcia władzy.
Nam jest wstyd, że żyjemy w takim kraju, gdzie nawet w ekstremalnych sytuacjach prawo interpretowane jest na korzyść ludzi, którzy chcą rządzić.

Zgodnie z konstytucją art. 126. 2. ''Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium''. Tylko dlaczego wszystko odbywa się tylko teoretycznie?

Jak człowiek musi brylować w mediach, dbać o utrzymanie się przy władzy, to nawet gdy podejmuje strategiczne decyzje dla siebie i kraju, to nie musi czytać takich ''głupot'' jak te zapisane w Konstytucji? Nie ma na czytanie czasu? BRAK SŁÓW!!!

Dla mnie przejęcie uprawnień prezydenta przez Bronisława Komorowskiego 10 kwietnia 2010 r. nastąpiło z rażącym naruszeniem prawa. Ale jak widać mało kogo to obchodzi, pewnie większość wyrzuciła egzemplarz konstytucji z dedykacją prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Nasz jest bardzo wysłużony, ciągle z niego korzystamy, ustawa zmieniona została w sposób kosmetyczny.

Jak większość doskonale wie, ostatni rok prezydenta Komorowskiego naznaczony jest licznymi gafami i pomyłkami.

Trzeba było studzić radosną twórczość głowy państwa, np. dwudniowe wybory parlamentarne z którego pomysły prezydent wycofał się po zdecydowanej krytyce, wymachiwaniu konstytucją.

Dzisiaj czytałam, że sugestia, ogłoszenia wyborów na 9 października jest jakimś rodzajem samodzielności politycznej prezydenta. Nie ma co się czarować. Prezydent musi dbać o swoje zaplecze polityczne, nie sposób stawiać mu za to zarzutów. Przecież nie sposób jest rządzić bez wsparcia politycznego. Wbrew temu, co nam usiłują wmówić media im więcej będzie czasu, im wybory będą później, tym gorzej dla Platformy Obywatelskiej, czyli zaplecza politycznego prezydenta. Propozycja terminu wyborów parlamentarnych przedstawionych przez prezydenta nie jest przejawem samodzielności tylko działaniem na korzyść swojego zaplecza politycznego.

W interesie Polski jest aby debata przed wyborami trwała możliwie długo. Każdy tydzień jest ważny. W interesie Polaków i Polski jest aby wymienić znaczną część posłów i senatorów. Aby tak się stało, trzeba dać czas nowo powstały ugrupowaniom na zaistnienie w świadomości wyborców, już istniejącym partiom czas jest potrzebny do weryfikacji stanowisk i ludzi.

W rok po wyborze nowego prezydenta jest nam bardzo przykro i smutno, że nasze obawy co do niewystarczających kompetencji i predyspozycji osobowościowych do pełnienia funkcji przez Bronisława Komorowskiego sprawdziły się. Nie zmieni tego żaden marketing polityczny, głośny krzyk mediów zainteresowanych utrzymaniem obecnego stanu rzeczy.

Panie Prezydencie, prosimy o wybaczenie tych cierpkich słów, które nie są skierowane przeciw Panu jako człowiekowi, który na pewno ma swoje bardzo mocne strony, które trzeba eksponować. Ale przecież każdy z nas tak ma, że nie koniecznie nadaje się do wykonywania każdej pracy. Bycie prezydentem to przecież jest praca, znacznie bardziej wymagająca niż przeciętnie ale jednak praca do której wykonywania trzeba mieć specyficzne kompetencje i predyspozycje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz