piątek, 13 sierpnia 2010

Zbuntowani, a tacy łagodni

Nazwę dla bloga na Onecie wymyśliłam w odpowiedzi na potrzebę chwili. Instytucja państwowa - konkretnie urzędnicy KRUS doprowadzili nas dosłownie do rozpaczy.

Dotknął nas bardzo mocno dość powszechny wśród urzędników brak odpowiedzialności za czyny i słowa. Poniżono i doprowadzono do poważnych problemów setki, może tysiące nam podobnych ludzi. Do dziś nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie - ile osób wyłączono po kilka lat wstecz z ubezpieczenia? Skutkiem była oczywiście konieczność opłaty bardzo wysokiej składki ZUS.

My oczywiście postanowiliśmy walczyć przed polskimi sądami o swoje prawa. Czuliśmy ogromne osamotnienie, zupełną obojętność mediów na problem. Setki, może tysiące poszkodowany obywateli i cisza w mediach.W czasie, gdy udało nam się wygrać kilka odwołań od decyzji i przeszliśmy na etap egzekwowania wyroków zdaliśmy sobie sprawę, że obojętność mediów wynika między innymi ze skali trudności tematu na co zwracały uwagę sądy. Nie pozostało mi nic innego, jak podjąć próbę przedstawienia problemu w sieci. Przy wsparciu innych osób, które miały podobną sytuację jak ja - zaczęłam pisać i tak powstał blog Zbuntowani Obywatele w październiku 2009 r.

Z tekstów zaczął wyłaniać się bardzo smutny, niepokojący obraz państwa, gdzie obywatel jest przeganiany od jednego urzędnika do drugiego. Z jednego urzędu do drugiego. Dosłownie walka z wiatrakami. Zaczął wyłaniać się obraz państwa, które zmierza do nieuchronnej katastrofy. Niestety nie trzeba było długo czekać - 10 kwietnia 2010 r., powódź -  to są przecież skutki bardzo złej organizacji pracy, nadmiaru biurokracji, lekceważenia spraw najważniejszych.

W samym KRUS urzędnikom wydawało się, że mają obowiązek stosowania jedynie prawa materialnego, uważali, iż kodeks postępowania administracyjnego - prawo proceduralne - ich nie obowiązuje. Co tam konstytucja z art. 7 z którego wynika, że organy władzy publicznej mogą działać jedynie na podstawie i w granicach prawa? Urzędnik wstał, poszedł do pracy, chce to wydaje decyzje, a obywatelom nic do tego - bo to Polska właśnie?

Ku naszemu zaskoczeniu publikowane materiał zaczęły wzbudzać zainteresowanie. Nie kwestionowano merytorycznej strony przekazu, co było dla mnie ogromnie ważne. W tak zwanym międzyczasie sądy wydały kolejne korzystne dla nas orzeczenia. Internauci zaczęli zachęcać nas do reklamowania bloga. Zaczęłam pisać w różnych miejscach. Wszędzie przyjęcie było bardzo przychylne.

Dzisiaj po dziesięciu miesiącach od pierwszego wpisu myślę, że można powiedzieć, że Zbuntowani Obywatele w sieci, to taka mini marka po której wiadomo czego się można spodziewać.  My jesteśmy bardzo pozytywnie zbuntowani. Walczymy słowem, zachęcamy do przestrzegania prawa, szacunku do drugiego człowieka. Słowa które piszę mieszczą się w słowniku ogólnie akceptowanych. Czyli można powiedzieć, że Zbuntowani Obywatele to ludzie grzeczni, bardzo łagodni, ale na pewno nie nudni. Nie godzimy się na ogromną manipulację, zakłamanie, biurokrację utrudniającą życie.

Myślę, że warto pamiętać, że Zbuntowani Obywatele mają sporo do powiedzenia, warto zaglądać do artykułów niezależnie od poglądów. My możemy sobie pozwolić być łagodnymi, bo naszą siłą jest przygotowanie merytoryczne, spore doświadczenie życiowe, obecnie również wsparcie ludzi młodych w różnych miejscach w sieci. Wiem, że nie jestem skromna, ale żadną przesadą nie jest stwierdzenie, iż znaczna część amatorów rządzących  Polską nie jest w stanie podjąć merytorycznej dyskusji w sprawie koniecznych zmian w Polsce ze Zbuntowanymi Obywatelami, czyli ludźmi świadomymi, którzy identyfikują się z większością moich tekstów zamieszczanych w  sieci.

Z braku czasu nie dałam się jeszcze poznać w sieci jako osoba, która jest w stanie być komentatorem wydarzeń nie tylko w Polsce. Ale kto wie, może kiedyś znajdę czas na pisanie również o sprawach międzynarodowych. Gorąco zapraszam do lektury Zbuntowanych Obywateli, informujcie o blogu znajomych, piszcie komentarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz